Dom pełen słońca

Katarzyna Wrzalik
Dziennik Zachodni w Kłobucku Nr 26(198) 27 czerwca 2003 r.

2018-01-18 23:11:30

WŁADYSŁAWÓW. Tworzą rodzinę i wzajemnie się sobą opiekują.

Betel prowadzi ośrodki także w naszym powiecie

Piotruś ma 26 lat i kocha sport. Jest pracowity, chętnie pomaga w sprzątaniu i przygotowywaniu posiłków. Gino, czyli Wojciech Andrzej Stachoń-Fedro, góral z Zakopanego, uwielbia klocki. Potrafi budować z nich rozmaite cuda przez cały dzień. Jak ma dobry humor, śpiewa. Darek jest bardzo zamknięty w sobie. Mało mówi, za to uwielbia chodzić. Gdy ma dobry humor, spaceruje i zbiera kwiaty. Krzysiu, najstarszy z domowników, 39-latek, mieszka tutaj od 5 lat. Bardzo chętnie bierze udział w pracach domowych, nosi opał, naprawia wszystko, co się zepsuje. Lubi też majsterkować i malować na... deseczkach. Zbysiu jest "zbieraczem" - zbiera dosłownie wszystko, co mu wpadnie w ręce: torby, zabawki i inne drobiazgi, a potem chwali się swoimi zdobyczami. Często "czyta" - przez kilka godzin może oglądać kolorowe gazety i magazyny. Brygida lubi wyszywać. Ostatnio wyszyła dwie stacje drogi krzyżowej, kolejne czekają na swój czas. Często pisze listy i to właśnie ona ma największy w domu zbiór korespondencji. Jej chłopak, Robert, mieszka w Krzepicach. Widują się dosyć często. Gosia to prawdziwa "kocia mama" - jej Pyza chodzi za swoją panią krok w krok. Jest godna zaufania, słowna i systematyczna. Ma słabość do tasiemcowych seriali i do przepisów kulinarnych. Marek, czyli Makumba, przyjechał tu z Gdyni. Mówi swoim własnym, niezrozumiałym dla innych językiem. Stąd jego przezwisko. On i Krzyś są nierozłączni. Makumba zdecydowanie najbardziej lubi odpoczywać i słuchać radia.

Wszyscy są "dziećmi" Ewy Chmielarz. To ona, absolwentka studiów z zakresu pedagogiki opiekuńczo-resocjalizacyjnej, opiekuje się wszystkimi mieszkańcami domu częstochowskiego ruchu "Betel", który we Władysławowie istnieje od 5 lat.

- Nie jestem jednak sama - mówi. - Wszyscy wzajemnie sobie pomagamy. Wiem, że mogę dzieciom zaufać i kiedy jest taka potrzeba, opiekują się sobą wzajemnie.

Trzej chłopcy wymagają stałej opieki. Gino cierpi na zespół Downa i ciężkie upośledzenie umysłowe. Darek choruje na autyzm. Nie jest to najostrzejsza forma choroby, ale trudno się przebić do jego świata. Zbysiu jest jedynym członkiem rodziny, który bierze silne leki uspokajające. Głębokie upośledzenie umysłowe powoduje, że bywa nadpobudliwy. Słabo chodzi, trzeba pomagać mu w kąpieli, ubieraniu, jedzeniu... Długo śpi, nawet do południa.

- Ale tutaj, jak w każdym prawdziwym domu, nie ma wstawania na komendę - tłumaczy Ewa. - Każdy budzi się wtedy, kiedy ma na to ochotę. Oczywiście, dzielimy się obowiązkami, np. sprzątaniem, przygotowywaniem posiłków. Ale przecież na tym właśnie polega życie w rodzinie.

Ewa pochodzi z Myszkowa. Jest wolontariuszką. Bakcylem Betel zaraziła ją koleżanka ze studiów. Teraz całe życie poświęca "dzieciom", jak nazywa podopiecznych. Kiedy zdecydowała się na zamieszkanie we Władysławowie, jej rodziców to nie zdziwiło. Zaakceptowali decyzję córki. Teraz często ją odwiedzają, tutaj też spędzają święta.

Dom mieści się w budynku dawnej szkoły. Jest tutaj kuchnia, pokój dzienny i kilka pokoi dla domowników. Brygida i Gosia mają osobne pokoje na piętrze, chłopcy mieszkają w dwu- i trzyosobowych. Podobno na początku sąsiedzi nieco obawiali się nowych lokatorów, szybko jednak przekonali się do nich i czasem zaglądają, oferując pomoc. Na piętrze mieszka dawna dyrektorka szkoły wraz z rodziną. Sąsiedzi "z góry" zawsze uśmiechem i dobrym słowem witają podopiecznych "Betel". Sympatią całej okolicy cieszy się też Saba - ogromny dog arlekin, który do domu trafił jako szczeniak kilka lat temu i teraz "pilnuje" porządku. Saba, choć jest psem wyjątkowo przyjaźnie nastawionym do ludzi, wzbudza respekt swoim wzrostem i wagą.

Domownicy zjechali tutaj z całej Polski. Wcześniej mieszkali w rozmaitych ośrodkach i rodzinach zastępczych. Brygida, 27-latka, wychowała się u sióstr zakonnych w Sosnowcu. Jej choroba nie rzuca się w oczy. Podobnie Gosia. Obie uczyły się w szkołach specjalnych, Gosia ukończyła nawet zawodówkę. Jest krawcową. Cierpiała na epilepsję, teraz ma nerwicę.

- Co rok chodzimy na pielgrzymkę na Jasną Górę, gdzie spotykamy znajomych ze wszystkich domów "Betel" w całym regionie - mówi Ewa. - regularnie spotykamy się też na mszach, ogniskach i potańcówkach.

Ewa przyznaje, że czasem brak jej cierpliwości. Tutaj, jak w każdym domu, wybuchają kłótnie. Ktoś nie wywiązał się z obowiązków, ktoś kogoś zdenerwował, przeszkodził... Nie zawsze można wytłumaczyć, uspokoić. Czasem trudno się porozumieć, przebić przez krzyk czy histerię. Mimo tych codziennych problemów domownicy są szczęśliwi. Nad ich domem zawsze świeci słońce...

Zaprzyjaźnione strony