Święta u "wiecznych dzieci"

Katarzyna A. Bystra
Gość Niedzielny
14 stycznia 2001 nr 2,
Rok LXXVIII

2018-01-18 23:11:29

Okna błyszczą tysiącem igrających świateł, przed domem przepyszne przyozdobione drzewka - z roku na rok coraz piękniejsze. Starannie przystrojona choinka, pachnący tuzinem wigilijnych potraw stół i roześmiane twarze domowników - dwanaście niepełnosprawnych sierot społecznych i ich przyszywanych rodziców. Rodzina prawie taka sama jak inne.
Tak będzie - ale ile to pochłonie trudów, wysiłków, ile trzeba cierpliwości i przemyślanej organizacji pracy!
Dobre gospodynie trzy tygodnie przed świętami siadają przy stole i robią sobie plan: jutro trzeba upiec pierniki na choinkę (oby pies nie zjadł ich "niechcący"!) - muszą mieć czas zmięknąć. Kilka godzin wałkowania, wykrawania, lukrowania, posypywania groszkami. Każdy z domowników chce mieć swoją gwiazdkę lub serduszko.
W ciągu dnia trzeba przejrzeć ubrania i naszykować kilka wersji świątecznej odzieży: podszyć spodnie, zacerować swetry, przyszyć do koszuli brakujące guziki. W miarę możliwości pomagają dziewczęta. Kręcą nosem, że to nie ich ciuchy, więc czemu one muszą to robić? Prosta odpowiedź, że one potrafią, a inni nie - nie trafia im do przekonania...
Największy bunt nastąpi tydzień przed świętami. Mycie okien! Na dole piętnaście dużych na górze pięć małych. "Po co?, "Dlaczego ja? Bez sensu! Gdzie te sprzątaczki z dzieciństwa?..."
Ostatnie dni przed Wigilią dają w kość. Radosne podniecenie przemieszane ze zmęczeniem, nadzieja na cudowne święta połączona z żalem za cudowniejszymi w dzieciństwie - tworzą mieszankę wybuchową. "Nie będzie moczki? To głupie! U mnie zawsze była moczka! Choinkę będziemy ubierać dopiero w Wigilię? U nas stała od Mikołaja do lutego. Beznadzieja! Tylko dwanaście ciast? Oni zjedzą w jeden wieczór, więc po co piec!".
Niepełnosprawni są szczerzy "do bólu". Często jest to naprawdę bolesne dla opiekunów. Czy można ich za to winić?

Z jednej strony wynika to z ich choroby: nadpobudliwość objawia się maruderstwem, utyskiwaniem, wiecznym gadulstwem. Z drugiej - nikt nigdy nie tłumaczył im, czym jest delikatność, nie uczył dobrego wychowania, nie dawał przykładu. Żyli w świecie dzieci, któremu dorośli byli w pewien sposób podporządkowani. Dom dziecka to inny świat - Królestwo Wiecznego Dzieciństwa. Wspaniali wychowawcy mogą sprawić, że ich podopieczni przeżyją wiele sympatycznych chwil; nie zabraknie im zabawek, słodyczy, ciuszków, wycieczek, nawet ciepła i czułości - ale nie nauczą ich dorosłego życia, nie wdrożą obowiązków i samodzielności, co w zwykłym domu dzieje się stopniowo i naturalnie.
Chrztem bojowym (kolejnym dla mojej cierpliwości) są "nowi tegoroczni". Przyszli kilka miesięcy temu. Wszystko spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Przez 18 lat żyli w Królestwie Wiecznego Dzieciństwa; teraz uczą się żyć bez "personelu'. Już przyzwyczaili się do wspólnego przygotowywania posiłków. Teoretycznie wiedzą, że bardziej samodzielni muszą się opiekować mniej samodzielnymi, znają konkretny podział obowiązków. Atak się nie chce! "Nowi" będą cierpieć z powodu natłoku prac, będą marudzić z powodu odmienności zwyczajów... Ale jak można pogodzić zwyczaje ludzi pochodzących z różnych stron kraju? Na szczęście wszędzie jest zupa grzybowa, karp i kapusta z grochem. Łazanki z makiem mogą nazywać się inaczej, ale smakują podobnie.
Pewnie nie uda mi się z uśmiechem przejść przez przygotowania do świąt. Im bliżej Wigilii, tym będzie gorzej. Lecz wiem, że przy blasku świec i opłatku wzruszenie i nadzieja płynące z kolęd zatryumfują nad pośpiechem, zmęczeniem i złością. Patrząc na te "wieczne dzieci", będę życzyła im jak najłagodniejszego wchodzenia w świat dorosłych. Sobie i innym przybranym mamom - jak największej liczby godzin, które zabiorą do siebie, jeszcze3 przed świętami, maluchy z domów dziecka. Niech dzieci zobaczą prawdziwe rodziny i bogatą świąteczną tradycję. Niech pokażą im nie tylko świętowanie, ale także zwykły dzień pracy i modlitwy, szary dzień codziennych obowiązków. Może kiedyś, dzięki ich mądrej i wymagającej miłości wobec "niechcianych dzieci" cudowny nastrój najbardziej rodzinnych świąt zagości w naszym domu dużo wcześniej niż tuż przed wieczerzą wigilijną?
A Boża Dziecina? Patrzy spod paproci na naszą codzienną bieganinę i czeka cierpliwie na abdykację JE Karpia i Barszczu z Orszakiem Uszek. Nie gniewaj się na nas maluczkich! Czujna pierwsza gwiazdka pstryknie nas w końcu w nos i zaintonuje kolędę. Tylko o Tobie... i dla Ciebie!

Zaprzyjaźnione strony