Uczyć się drugiego człowieka

Marcin Kupczyk
Prześwit 2(6)/2004

2017-11-07 13:39:29

Dom Rodzinny z Osobami NiepełnosprawnymiPytają mnie: dlaczego? Co mi daje obcowanie z osobami niepełnosprawnymi? Muszę przyznać, że pomimo, iż mieszkamy z sobą już od ponad roku, nadal mam problem ze znalezieniem dokładnej, szczerej odpowiedzi na to pytanie. Oczywiście, posługuję się utartymi zwrotami, w stylu: "uczę się patrzeć na świat ich oczami", "przy nich zapominam o swoich problemach", czy "poznaję inny, bezinteresowny i najszczerszy świat". Po głębszym zastanowieniu się nad tym dochodzę jednak do wniosku, że być może byoby mi łatwiej odpowiedzieć, gdybym postawił sobie jakieś cele, wymagania, gdybym stworzył sobie jakiś plan.

Kiedy rozważaliśmy z Olą, moją żoną, możliwość założenia tego rodzaju domu, wiedzieliśmy tylko jedno - nie będzie kolorowo, łatwo i przyjemnie. Będą problemy. Spodziewaliśmy się wtedy dziecka i obawialiśmy się, czy uda nam się pogodzić jedno z drugim, tzn. wychowanie własnego dziecka i opiekę nad trzema niepełnosprawnymi dziewczynami. Dziś, kiedy Karol ma rok, mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem, że można to pogodzić. Nie ma bowiem większej różnicy między tymi - jak by się mogło wydawać - skrajnie różnymi obowiązkami. Pomyśleliśmy sobie: cóż, inni mają jedno dziecko lub kilkoro po kolei, a my - czwórkę na raz. Aha, i jeszcze pies - dożyca Beta. Można powiedzieć, że ona też "należy do branży", ponieważ jest głucha. Piątka dzieci, podopiecznych - istnień zależnych od nas.

Powraca pytanie: co mi to dało? Poczucie dorosłości, odpowiedzialności? Chyba jeszcze nie wtedy. Początkowo pojawiła się tylko świadomość, że czas dorosnąć. Zrodził się niepokój o drugiego człowieka, o to, co będzie jutro, za miesiąc. Czy zawsze będzie coś do jedzenia, do ubrania? Można powiedzieć, że to nic wielkiego, bo każdy ma takie problemy. Dla mnie jednak był to czas przemyśleń, być może też kurs szybkiego dorastania. Dziś już nie zastanawiam się nad tym. Oczywiście, są problemy. Ale kto ich nie ma? Warto mieć takie troski, zwłaszcza, gdy zależy nam na drugim człowieku.

Dziewczyny, czyli: Ania (28 lat), Krysia (23 lat) i Ania (19 lat), są osobami sprawnymi ruchowo, ale z ich umysłem bywa różnie. Każda z nich jest inna: oprócz stopnia niepełnosprawności każda ma inne przyzwyczajenia, zachowania, emocje. Trzy różne istoty, które idealnie się uzupełniają. Oczywiście, pojawił się także przysłowiowy problem: "Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść", więc w myśl innego przysłowia: "Aby wilk był syty i owca cała" - zmuszeni byliśmy stworzyć podział obowiązków. Dziewczyny na zmianę zmywają, zabawiają Karolka, porządkują swój pokój. Każda robi to tak, jak umie, czyli najlepiej. Ania, ze względu na swój wiek zwana "Młodą", co chwilę przypomina o tym, jak bardzo się stara, żąda wręcz pochwał. Krysia jest zawsze przekonana, że daną rzecz robi najlepiej ze wszystkich, więc pochwały nie są jej potrzebne - to czysta pro forma. Ani natomiast - tej starszej, oficjalnie jest wszystko jedno, gdyż w każdej czynności znajduje coś śmiesznego, przez co jest szczęśliwa w każdej sytuacji, nawet bez pochwał.

To są jednak tylko pozy, bo tak naprawdę każda z nich potrzebuje uznania, pogłaskania po głowie czy przytulenia. Najlepiej okazują swoje potrzeby podczas zabawy z psem. Beta jest zawsze chętna, by potarmosić je za włosy, cmoknąć w policzek, czy po prostu przytulić się. Niestety, nie robi tego bezinteresownie; mieszka z nimi w pokoju i jest w stanie wszystko znieść, byleby tylko spać w nocy na łóżku, co jest wyróżnieniem dla jednej z dziewczyn.

Co daje przebywanie z osobami niepełnosprawnymi? Każdemu pewnie daje coś innego. Wszystko zależy od tego, jacy byliśmy, zanim się z nimi zetknęliśmy, na jakich ludzi nas wychowano. Ja osobiście nauczyłem się cierpliwości. Nauczyłem się tego, że świat może obracać się trochę wolniej, a dla każdego człowieka zegar odmierza inny czas. Zawsze narzekałem na brak czasu, ale odkąd mieszkam z dziewczynami, gospodaruję go w bardziej przemyślany sposób. Czas płynie mi wolniej. Dużo zależy też od tego, czego oczekujemy żyjąc obok siebie. My oczekujemy niewiele. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze dziewczyny nigdy nie podziękują nam za to, że mieszkają razem z nami, że mają gdzie spać i co jeść. Sądzę, że nawet nie wolno nam tego od nich oczekiwać, ponieważ to nie one wybrały życie z obcymi ludźmi - to świat zadecydował za nie. Oczywiście, często okazują radość i podziękowanie przez uśmiech, laurkę czy przytulenie się, jednak robią to w sposób pośredni. Ale to właśnie jest piękne, bo czynią to spontanicznie, a tym samym bardziej szczerze, nie z jakiegoś szczególnego powodu.

Tyle książek zostało napisanych, tyle powstało pięknych sformułowań, szlagierów na temat świata osób niepełnosprawnych. Z pewnością można się z nich wiele nauczyć. Ja jednak uważam, że codzienność jest najlepszym nauczycielem. Codziennie uczymy się nowych słów, gestów, ale również uczymy się ludzi. Myślę, że można się pięknie uczyć drugiego człowieka, ale tylko wtedy, kiedy się z nim obcuje. Wtedy również, poprzez porównanie, doskonale poznajemy samych siebie. I sądzę, że w tym momencie znalazłem idealną, "moją" odpowiedź na pytanie, co mi daje przebywanie z osobami niepełnosprawnymi: Uczę się drugiego człowieka; poznaję i weryfikuję siebie.

Dom Rodzinny z Osobami Niepełnosprawnymi został zamknięty w 2007 r.

Zaprzyjaźnione strony