Z Andrzejem Kalinowskim, przewodniczącym ruchu "Betel" rozmawia Urszula Giżyńska. - Jakie były początki Ruchu? Wszystko wyrosło z częstochowskiego duszpasterstwa akademickiego "Emaus", prowadzonego przez ks. Mariana Dudę. Na początku była to grupa kilkunastu studentów. Później przybywały osoby z różnych środowisk, również niepełnosprawne, początkowo jako współtowarzysze spotkań i zgrupowań, aż w końcu stały się centralnym celem naszych działań. Już w 1991 roku zorganizowaliśmy pierwszy turnus rehabilitacyjny dla osób niepełnosprawnych, a 1992 uruchomiliśmy pierwszy dom dla naszych podopiecznych. Było to mieszkanie, przy ul. Czartoryskiego, wynajęte przez nas na jeden rok. Za niedługo wynajęliśmy kolejne mieszkanie, później dom, aż w końcu zakupiliśmy własne domy. Dzisiaj posiadamy około 20 nieruchomości, 11 z nich to są domy dla osób niepełnosprawnych.
W przedmowie do książki "Przyjaźń słabością pisania" autorstwa Margity Kotas i Andrzeja Kalinowskiego, inicjatorów i duchów przewodnich ruchu "Betel" *, ks. abp Stanisław Nowak pisał: ..."Dziękuję gorąco Katolickiemu Stowarzyszeniu "Betel" za gorliwą służbę potrzebującym pomocy. Dziękuję jego dyrektorom, prawdziwie ojcom i matkom duchowym ludzi, często młodym, nieraz nie kochanych lub źle kochanych przez najbliższych...."
Początki ruchu "Betel", organizacji niosącej pomoc niepełnosprawnym i ich rodzinom sięgają roku 1990. W 1998 roku dekretem arcybiskupa Stanisława Nowaka wspólnota została zatwierdzona i włączona w poczet stowarzyszeń i ruchów katolickich pod nazwą Katolickiego Stowarzyszenia Charytatywnego "Betel". Dziś to ruch, swym zasięgiem wykraczający poza diecezję częstochowską, w ramach którego działają trzy rodzaje wspólnot: spotkania, wspomagające i życia.
- Jakie były początki Ruchu?
- Wszystko wyrosło z częstochowskiego duszpasterstwa akademickiego "Emaus", prowadzonego przez ks. Mariana Dudę. Na początku była to grupa kilkunastu studentów. Później przybywały osoby z różnych środowisk, również niepełnosprawne, początkowo jako współtowarzysze spotkań i zgrupowań, aż w końcu stały się centralnym celem naszych działań. Już w 1991 roku zorganizowaliśmy pierwszy turnus rehabilitacyjny dla osób niepełnosprawnych, a 1992 uruchomiliśmy pierwszy dom dla naszych podopiecznych. Było to mieszkanie, przy ul. Czartoryskiego, wynajęte przez nas na jeden rok. Za niedługo wynajęliśmy kolejne mieszkanie, później dom, aż w końcu zakupiliśmy własne domy. Dzisiaj posiadamy około 20 nieruchomości, 11 z nich to są domy dla osób niepełnosprawnych.
- A pozostałe ...
- W Szczyrku i Krynicy Górskiej mamy domy wypoczynkowe. Tam odbywają się turnusy rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych, jednocześnie wynajmujemy je w sezonie dla różnych grup. Posiadamy również lokale biurowe.
- Betel to już ruch o szerokiej strukturze organizacyjnej.
- Aktualnie w "Betel|" działa ponad trzydzieści różnych grup. Dzielimy je na trzy sektory, wspólnoty: wspomagające, życia i spotkania. Wspólnoty życia to domy stałe dla niepełnosprawnych sierot społecznych, których opiekunowie pełnią zastępczą funkcję ojca i matki. Tych domów jest 11, cztery w Częstochowie, po jednym, w Myszkowie, Działoszynie, Wladysławowie, Rosochaczu, Krzepicach, Wojsławicach i w Janowie.
- Ile osób macie pod opieką i kto może zostać mieszkańcem waszego domu?
- Łącznie w domach przebywa około 70 osób. Przychodzą one do nas z domów dziecka, z zakładów opiekuńczo-wychowaczych i domów pomocy społecznej dla dzieci. Przyjmujemy wyłącznie sieroty społeczne, które ukończyły 18 rok życia, ale czasami trafiają do nas również dzieci lub dorośli z rodzin patologicznych. Większość naszych wychowanków ma podobną historię: pozostawione w szpitalu przez matki, później dom dziecka, czy ośrodek dla niepełnosprawnych. Nie przyjmujemy osób z rodzin normalnych, choć wiele rodziców zgłasza się do nas z taką prośbą, a także osób psychicznie chorych, agresywnych i z nałogami, nawet palaczy. Naszym założeniem jest zbudowanie dla niepełnosprawnych prawdziwej rodziny. W każdym domu mieszka od 3 do 12 podopiecznych, w zależności od wielkości lokalu.
- Z czego utrzymują się domy?
- Zaznaczyć muszę, że opiekunowie nie mają pensji, mieszkają na stałe w domach, jest to po prostu ich życie. Zajmują się wszystkim, od spraw administracyjnych, poprzez gotowanie, sprzątanie i opiekę. Jest kilka źródeł finansowania takiego domu. Pierwsze i stałe to: świadczenia samych osób, ich renty socjalne, zasiłki pielęgnacyjne i rodzinne. Wszystkie te pieniądze idą do wspólnej puszki, z której pokrywa się wydatki na utrzymanie domu. Ruch nie działa na zasadzie państwowych domów pomocy społecznej, lecz rodzin zastępczych. Prowadzimy pracę formacyjno – szkoleniową, odbywają się spotkania mieszkańców domów, opiekunów. Wszystkie domy podlegają kontroli i działalność jest koordynowana przez nadrzędny organ.
- Wróćmy do kolejnych wspólnot.
- Wspólnoty spotkania gromadzą grupy rodziny posiadające dzieci niepełnosprawne i ich przyjaciół, a także osoby starsze wiekiem, tak zwane wspólnoty młode duchem. Jedną z nich założył nawet biskup Antoni Długosz. Wspólnoty te spotkają się cyklicznie, dwa razy w miesiącu, organizują ogniska, pielgrzymki, opłatki, festyny. W Częstochowie jest pięć takich grup, dwie są Krzepicach, a kolejne w Wieluniu, Pajęcznie, Działoszynie, Myszkowie, Radomsku. W tej formacji działają również grupy integracyjne młodzieży sprawnej z niepełnosprawną. Jedną z najliczniejszych jest funkcjonująca przy kościele św. Antoniego "Dolina Muminków".
Trzecim członem są wspólnoty wspomagające, czyli działające na rzecz, czy to domu z osobami niepełnosprawnymi, czy pozostałych grup. Są to różnego rodzaju stowarzyszenia na przykład: Wspierania Inicjatyw Charytatywnych czy Katolickie Stowarzyszenie Charytatywne. Tu mieszczą się nasze domy wypoczynkowe, sekcja medialna, grupa "Kultura - Sztuka – Sport - Dobroczynność" organizująca festyny, bale charytatywne, koncerty, turnieje, jak np. żużlowy, przygotowywany przez Krzysztofa Walczaka.
Jednym z naszych ostatnich pomysłów są stypendia dla dzieci i młodzieży z najuboższych terenów. Wsparcie polegać będzie na zorganizowaniu mieszkania, wyżywienia i opieki nad dzieckiem. Od nowego roku szkolnego taką pomoc otrzyma dziewczyna z Działoszyc w województwie świętokrzyskim. Co roku stypendium otrzyma osoba z innego regionu w Polsce.
- Wasza działalność sięga coraz szerzej i jest coraz bardziej wszechstronna.
- Zapotrzebowanie, szczególnie na domy jest ogromne, w całym kraju. Niedawno przybyła do Polski z Francji wspólnota "Arka", działa na podobnych zasadach i ma 4 domy opieki. My jesteśmy jedyną stricte polską, katolicką organizacją zajmującą się niepełnosprawnymi na tak szerokiej płaszczyźnie. Działamy i rozwijamy się tam, gdzie mamy lidera, który potrafi utrzymać przedsięwzięcie. Zakładamy również integracyjne przedszkola katolickie, jest już w Krzepicach oraz Centra Kontaktów "Nie jesteś sam".
- Co jest najważniejsze w waszej pracy?
- Konkretna pomoc, wsparcie dla naszych podopiecznych. Już sama ich liczebność świadczy o potrzebie naszego istnienia. Praca daje nam poczucie samorealizacji, czynienia czegoś dobrego, pożytecznego. Jedną z przesłanek naszej misji jest: wiara, Bóg, miłosierdzie. Może dla niektórych są to slogany, ale my często powtarzamy, że jeżeli nie pozna się duchowości Betel, zaangażowania, to nie pozna się sensu naszej pracy.
- Praca z niepełnosprawnymi nie jest łatwa. Czy pojawiają się nowe osoby do pomocy?
- Poszukujemy nowych ludzi. Niestety często przychodzą na zasadzie odruchu, chcą działać, ale wypalają się już po trzech czterech miesiącach. Nie ma reguły co do wieku, wykształcenia, czasami siedemdziesięciolatek odkrywa potrzebę działania i pomocy. Mamy takie osoby we wspólnotach młodych duchem. Ten kto będzie przeświadczony o słuszności działania, na pewno znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. U nas każdy realizuje się wedle swoich talentów.
- Czy uczycie swoich wychowanków samodzielności i wykonywania konkretnych czynności?
- Na ogół trafiają do nas osoby upośledzone społecznie, które mimo niedużego upośledzenia nigdy nie miały kontaktu z normalnym życiem. Nie potrafią więc wykonywać prostych czynności, zachować się. Prowadzimy edukację, co wynika również z konieczności, bo nie mamy personelu, nie stać nas na kucharki itp. Obserwuję niektóre osoby i ich postępy. Po pewnym czasie są coraz bardziej samodzielne, wychodzą z domu, robią zakupy, spotykają się ze znajomymi, sprzątają, pomagają w gotowaniu.
- W społeczeństwie długo panował stereotyp osoby niepełnosprawnej gorszej od innych, rodziny wstydziły się ich. Ten sposób myślenia zmienił się w ostatnich latach. Jak wspominacie początki?
- Rzeczywiście początkowo odbierano i postrzegano nas różnie. Były zarzuty, nawet pracownicy instytucji, z którymi współpracowaliśmy zachowywali się, najprościej mówiąc dziwnie. Pamiętam hasło i pytania: "dlaczego wy ich wypuszczacie na ulice?" Pojawiały się nawet oficjalne pretensje. Teraz świadomość społeczeństwa jest już inna. W dużym mieście te stereotypy znikają, w małych miejscowościach, na wsi dużo jeszcze trzeba zrobić. Sądzę, że nasze wspólnoty jakoś promieniują na innych, ludzie uczą się od nas miłości i zrozumienia niepełnosprawnych. Czasem zastanawiałem się czy utrzymywać wspólnoty w małych miejscowościach, ale jak widzę, że dziecko po dziesięciu latach jest wyprowadzane na spacer to czuję sens naszej pracy.
- Czy Ruch otrzymuje wsparcie od instytucji państwowych?
- W 1998 roku ówczesny wojewoda Szymon Giżyński, przekazał nam około 70 tys. zł na zakup domu. To nas zmobilizowało do transakcji, została zrealizowana w ciągu niespełna tygodnia. Czasami podpisujemy jakieś porozumienia o dotacje, ale jest to sporadyczne. Łatwiej było, kiedy było województwo częstochowskie. Ostatnio Miasto, tu pomógł wiceprezydent Zdzisław Ludwin, przekazało nam dwa pomieszczenia na biura i lokal przy Pułaskiego, za który nie musimy płacić czynszu. Raz do roku, w Światowy Dzień Chorego, organizujemy kwestę przed wszystkimi kościołami w diecezji. Zebrane fundusze przeznaczamy na uruchomienie kolejnego domu, remont lub zakup. Ten zastrzyk finansowy pomaga nam nie popadać w zbyt długie. Najważniejsze dla nas jest to, że funkcjonujemy dzięki szczególnemu upodobaniu nas przez księdza arcybiskupa Stanisława Nowaka. Na pewno nie byłoby tego rozwoju bez jego poparcia, od samego początku, kiedy wiele osób nas atakowało. On zawsze wbrew wszystkiemu i wszystkim był przekonany do końca o słuszności naszego działania. Sądzę, że wystartowaliśmy w dobrym momencie, pewnie teraz byłoby trudniej przetrwać. Działaliśmy spontanicznie, po wariacku, bez żadnych wzorców, na zasadzie poświęcenia, zaangażowania, prawdziwego wolontariatu. Wówczas świat był jeszcze inny. Wspólnota powstawała wbrew jakiejkolwiek logice ekonomicznej, gdyby ktoś to rozpatrywał w kategoriach zysku, na pewno by to nie przetrwało. Dzisiaj wolontariusze pytają nas na początku, może nie tyle o pieniądze, ale na przykład o zabezpieczenie, ZUS, ubezpieczenie. Dzisiaj najpierw chcą regulacji, u nas najpierw było serce i zapał.
Dziękuję za rozmowę.
"Betel" - z hebrajskiego: Dom Boży, miasto wymieniane w Starym Testamencie